poniedziałek, 27 sierpnia 2012

żenada,
 żenady, 
żenadzie, 
żenadę, 
żenadą, 
żenadzie, 
żenado.

dzisiaj  nienawidzę wszystkich.
ha-ha-ha, LOL, zawieszam bloga, zapro na twittera.



poniedziałek, 30 lipca 2012

czasami życie zaskoczy nas w tak bardzo żenujący i absurdalny sposób, że samo myślenie o tym wydarzeniu jest upokarzające. oczywiście zwracając się do was (nieistniejący czytelnicy) mam jak zwykle na myśli moją osobę. tak sobie myślę, że zazdroszczę ślimakom- mają wyjebane na cały świat, mieszkają we własnej skorupie, rozmnażają się z innymi ślimakami, które akurat się napatoczą, jedzą liście (eko), nie zdają matury.
świetnie.







środa, 11 lipca 2012



czasem nawet tak prozaiczny gest jak otworzenie okna, ukazuje nam, że życie pełne jest rozmaitych pułapek. we wcześniej wspomnianym przypadku zdaje nam się, że wszystko jest okej, a tu nagle wjebuje  się na chatę 1873 komarów, ćma i 2 żuki. podobnie jest z życiem- nigdy nie wiadomo, kiedy pojawi się zasadzka. i nie mówię tutaj wcale o skórce od banana albo dole przykrytym liśćmi (aczkolwiek i takie się zdarzają) ale o czymś bardziej wyrafinowanym. generalnie- najlepiej mieć oczy dookoła głowy (i dla pewności jeszcze ze dwa w dupie) i pilnować się jak drinka na dyskotece! 

pamiętajcie także, że (jak to pięknie ujął w piosenkach mój idol) "życie to nie tylko tęcze i motyle" oraz "nawet w raju zachodzi słońce". ale WHO CARES, skoro mamy cukierki z melisą, kakao oraz the scientist?! no właśnie...



hihihihihihi, wcale nie, jest zajebiście (czasami).

piątek, 1 czerwca 2012



brak powitania oraz podziękowania za liczne komentarze pod poprzednim wpisem rekompensuję zdjęciem galaxy kota z hipsterskim trójkątem.
korkociąg- bardzo praktyczny przedmiot, dziś poznałam jego nowe zastosowanie (świetnie sprawdza się podczas samookaleczenia).  
właśnie uświadomiłam sobie ile razy otarłam się o śmierć- np. poprzez zakładanie torebki foliowej na głowę, jednak los chciał, iż wciąż cieszę się bajeczną egzystencją na tym pięknym świecie. THX! 

nie lubię głupich cytatów, tatuaży z głupimi cytatami, autorów głupich cytatów i ogólnie takich, takich (mam za mały zasób słów aby zgłębić ten problem, przykro mi).
przypomniało mi się, jak robiąc sobie kanapki nie potrafiłam dopasować do siebie kromek chleba posmarowanych masłem, bo zdawało mi się, że masło jest na złej stronie. wystarczyło je tylko obrócić, niestety nie wpadłam na to i przyrządziłam kanapki, które miały z jednej strony masło od zewnątrz.
albo kiedyś, przeglądając internetowy katalog avon, potarłam ekran, bo chciałam poczuć zapach perfum.
he he he.



niektóre rzeczy po prostu nie mają sensu, ale i tak je robimy
(idealnym przykładem jest nelly i jego plaster na twarzy).


wtorek, 24 kwietnia 2012


ogarnia mnie wściekłość, smutek i chęć zwymiotowania.
poziom mojej nerwicy to 9/10, ale niedługo chyba osiągnę maximum.


moja rodzina to osoby z inteligencją ziemniaków, psuje mi się komputer, nic nie umiem na jutro do szkoły, nie znam znaków drogowych, dostałam kartę rowerową później niż inne dzieci, jestem bankrutem, otaczają mnie totalni idioci, zgubiłam paszport, ośmieszyłam się na konkursie z geografii, popsułam breloczek... oezu.

powinnam zawalić kilka godzin nocnych i uczyć się na dwa testy z anglika, ale mam to w dupie, dlatego idę spać.

na poprawę humoru:


 hahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha, geniusz.
kot jadący na żółwiu do piosenki 50 centa- arcydzieło!!!

niedziela, 15 kwietnia 2012


ja to jednak jestem...
przetraciłam ostatnie pieniądze na książki (wtf?!), w efekcie czego jestem bankrutem (nie stać mnie nawet na bilet autobusowy galeria łódzka- brzeziny); zamiast pisać pracę maturalną oglądam bajkę przeznaczoną dla dzieci z przedszkola; jest południe, a dolną część mojego ubioru stanowi piżama; mam zakwasy w nogach- idealne usprawiedliwienie spędzenia całego dnia na łóżku; trzymam kierownicę jak ciota; nie idę jutro do szkoły; stworzyłam nową rodzinę w simsach.
 "kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana"- pamiętajcie.


kocham bajki i filmy disneya. oczywiście nie mówię o tych gównach typu 'camp rock' czy 'hannah montana'.
(nawet dzwonnik prezentuje się lepiej na ekranie niż bracia jonas).



piątek, 6 kwietnia 2012

wsadźcie sobie w dupę baranki, jajeczka, zajączki i cały ten świąteczny syf. a przy okazji również zaproszenia do aplikacji 'mój kalendarz' i ankiety na facebooku (naprawdę gówno mnie interesuje, jakie jest najładniejsze imię męskie lub najlepsze piwo! <poświęciłam dzisiaj 15 minut życia na wyłączanie subskrypcji tych frajerów>)
nienawidzę świątecznego bajzlu.
 jezusowi chyba średnio zależy na ilości pisanek, które położyliście na półce albo czystości fug między płytkami w łazience. paranoja. 



tak poza tym... byłam dzisiaj w kinie na genialnym filmie 'igrzyska śmierci'.
doprawdy, cudowna produkcja, bardzo polecam! (krwawe momenty, niespodziewane zwroty akcji, ciekawa fabuła no i przystojni aktorzy, hihihi). byłam również w łizełwd, kupiłam sobie super słeter, niedługo nagram houl zakupowy i zaprezentuję ten świetny ciuch! 

 + miałam dzisiaj kolejną jazdę, było fajnie, ale już, KONIEC TEMATU, hihi.
jeden z utworów, który umilał mi kurs:


co sądzicie o adamie levine? 

dobra, wesołych świąt!